Jeszcze nie tłusty, ale już z nadwagą. Mieliśmy okazję testować nietuzinkowe enduro na sterydach. Ocena może być tylko jedna - jest to kolejny bardzo udany projekt Mondrakera, który wysoko podnosi poprzeczkę konkurencji.
Michał Bińczak
Nie sposób nie zauważyć, że od paru lat żyjemy w cudownej krainie mlekiem i i miodem płynącej, gdzie każdy rowerowy hobbysta może znaleźć maszynę, która precyzyjnie wpisze się w jego preferencje. To bajkowy świat ciekawostek, wynalazków i eksperymentów, jakie jeszcze niedawno byłyby zbyt śmiałe, aby ktokolwiek poważnie o nich pomyślał. Nigdy nie mieliśmy tak bogatego wyboru i tak ogromnych możliwości nabycia upragnionej maszyny. Moim niespełnionym marzeniem od kiedy tylko pamiętam, był sprzęt do enduro. W czasach gdy Internet dopiero raczkował, z wypiekami na twarzy oglądałem pierwsze katalogi z rowerowym asortymentem i wyobrażałem sobie jak przemierzam alpejskie przełęcze na moich lśniących, napędzanych siłą mięśni dwóch kółkach. W Alpach jeszcze nie jeździłem, ale na rowerze, który chciałbym tam zabrać – jak najbardziej.
Być może nie wszyscy o tym wiedzą, ale w słonecznej Hiszpanii od kilkunastu lat działa sobie marka Mondraker słynąca w kolarskim światku MTB z innowacyjnego podejścia do geometrii ram oraz niezaprzeczalnie dużej odwagi w projektowaniu rowerów. Owocem tej śmiałości są choćby efektowne ścigacze XC należące do serii „Podium” wyposażonej w unikatową i już zgłoszoną do patentu konstrukcję kokpitu, w którym wspornik kierownicy zintegrowano ze strukturą ramy. Firma błyszczy także pod względem rowerów do cięższych zadań, a gro jej portfolio stanowią właśnie maszyny enduro. Jedną z nich mamy okazję wam zaprezentować i nieco przybliżyć pewne fakty.
Mondraker VANTAGE R 27.5"+
Mowa o modelu Vantage R+, czyli szykownej bestyjce na kole 27.5 cala, stanowiącym obecnie standardowy i jedyny słuszny rozmiar w tej klasie. Szerokość obręczy już taka pospolita jednak nie jest.
Przy pierwszym spojrzeniu od razu uwagę przykuwa to, co zapowiada niepozorny plusik w nazwie - potężne 3-calowe opony. Vantage stoi dumnie na budzących respekt gumach Maxxis Chronicle w wersji EXO. Agresywność bieżnika jest dość umiarkowana (gdyby było inaczej pewnie przy tej szerokości gum wysokie opory toczenia mogłyby przeczołgać niejednego zawodnika). Felgi i piasty to wyrób spod ręki Mondrakera. Obydwie osie sztywne - tutaj inaczej być nie mogło.
Dalej nasz wzrok przyciąga ciekawie i unikatowo zaprojektowana rama, będąca owocem idei ochrzczonej przez producenta mianem „Forward Geometry”. Zgodnie z założeniami ma ona gwarantować szereg korzyści, wśród których wymienić należy: poprawę bezpieczeństwa przy zjazdach z dużymi uskokami, pewność prowadzenia przy wyższych prędkościach, zwiększenie zwrotności oraz lepszą przyczepność na podjazdach. Dopieszczono nawet kwestię odpowiedniego rozkładu masy pomiędzy tylnym a przednim kołem, które odpowiednio odciążone jest w stanie przyjąć na siebie większe siły bez utraty stabilności. Trzeba przyznać – lista robi wrażenie i jeśli przynajmniej połowa z tych zalet ma odbicie w rzeczywistości, to złożymy ręce do oklasków.
Kokpit to mieszanka części Mondrakera i marki ONOFF. Na wzmiankę zasługuje szeroka 760-milimetrowa kierownica o 1-calowym wzniosie, trzymana przez dedykowany 30-milimetrowy mostek. Podobno pełni on ważną rolę dla uzyskania właściwości jezdno-użytkowych deklarowanych przez producenta. W przypadku chęci nabycia samej ramy, wspornik kierownicy dostaniemy z nią w komplecie. Skoro tak – coś w tym chyba musi być.
Za przednią amortyzację odpowiada masywny Fox 34 w wersji 27,5+. Skok 140mm, 3-stopniowa regulacja kompresji przy pomocy pokrętła na prawej goleni. Ładne cacko zwiastujące niezłą zabawę. Ogon jest sztywny, ale dokładając nieco (czytaj sporo) gotówki, możemy sprawić sobie wersję full-suspension. Osobiście uważam, że to dobre rozwiązanie - brak tylnego dampera wyraźnie obniża cenę co i tak nie oznacza, że mamy do czynienia z tanim sprzętem. Oczywiście hardkorowi maniacy nie spojrzą nawet na hardtaila, ale gdy trochę obniżymy loty to przednia amortyzacja z zadziornym „Liskiem” powinna w zupełności wystarczyć.
W napędzie spotykamy nieustannie zyskujące na popularności rozwiązanie z jednym blatem z przodu – tym razem w wersji 1x10. Zostało ono zrealizowane z użyciem komponentów SRAM z grupy GX, czyli jednego z najbardziej przystępnych cenowo przepisów na wejście do świata pozbawionego lewej manetki. Mamy więc kolejno: 30 zębową korbę GX 1000, 10-koronkową kasetę PG-1030 o zakresie 13-42, łańcuch PC-1031, przerzutkę tylną GX Type 2.1 z długim wózkiem oraz sterującą tym wszystkim, dedykowaną manetkę. Wszystko gra w ramach jednego, dopasowanego składu. Na tym poziomie cenowym to często spotykany zestaw i cechuje go bardzo dobry stosunek jakości w relacji do kwoty, jaką trzeba na niego wyłożyć. Osobiście być może wolałbym coś ze stajni Shimano, ale to raczej kwestia osobistych preferencji związanych choćby ze sposobem i jakością zmiany biegów.
Koniec wstępu – ruszamy! Nie będę owijał w bawełnę i od razu przejdę do rzeczy – banan na twarzy zagościł natychmiast po naciśnięciu na pedały. Toczę się całkiem gładko, a zwrotność i przyspieszenie są zadowalające. Iście imponująca baza kół daje możliwość zajęcia naprawdę wygodnej, wyciągniętej pozycji. Początkowo brakuje jakby niektórych pośrednich przełożeń, ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Pierwszego dnia zaliczyłem jedynie krótką miejską trasę, toteż moje pierwsze pozytywne wrażenia tylko zaostrzyły apetyt na sprawdzenie tego cuda w terenie.
Następnego ranka zaplanowałem wycieczkę do dziczy i po paru godzinach pomykania po leśnych, pagórkowatych singlach mogłem powiedzieć jedno – Panie i Panowie, Vantage R+ to istny potwór pożerający dowolne zaserwowane mu przeszkody i proszący o dokładkę. To tak jakby w głowie siedział mały, zielony Hulk i cały czas wrzeszczał do ucha, każąc rozjeżdżać wszystko, co widzę przed toczącymi się ze złowrogim pomrukiem, szerokimi kapciami. Szybkie szutry najeżone korzeniami? Nie ma problemu. Głęboka łacha piachu? Pffff… nawet nie poczułem. Nagle wyrastająca przed oczami hopka – wybicie i lecimy. Niezależnie od typu pokonywanej nawierzchni mkniemy wesoło zastanawiając się w międzyczasie co by tu jeszcze zaatakować. Owszem – płynny, terenowy „flow” wymaga odrobiny formy i pary w nogach, ale jak już się wejdzie w rytm to jest bajecznie i nie ma się ochoty na chociażby krótką przerwę.
Co do napędu 1x10 - po pokonaniu dziesiątek kilometrów mogę już z całą stanowczością ogłosić kolejny udany efekt podążania w kierunku filozofii „mniej z przodu – więcej z tyłu”. Niższa masa i mniej części do konserwacji to „oczywista oczywistość”, ale to na serio sprawdza się praktyce. Szczególnie do gustu przypadło mi najtwardsze przełożenie, dające całkiem niezłe prędkości i przyspieszenie przy zachowaniu wysokiej funkcjonalności w lekkim terenie.
Dawno nie obcowałem z maszyną, która tak mocno stymulowałaby mnie do brawury i mierzenia się z własnymi ograniczeniami. Czuję przy tym, że to nie tylko zaleta tych dodatkowych cali w oponach, ale również zaangażowania, jakie Mondraker włożył w dopracowanie bazy konstrukcji i przede wszystkim jej geometrii. To ona przesuwa granicę ryzyka i daje dodatkową dawkę bezpieczeństwa. Nie bez znaczenia jest również świetna praca przedniego widelca i w sumie zdziwiłbym się, gdyby było inaczej – w końcu to dość wysoka półka. Obawiam się tylko, że jeśli do swego rodzaju humorzastości Foxów dodamy słuszną dawkę szaleństwa, do którego zachęca Vantage – regularny serwis konserwacyjny będzie koniecznością. Jak to mówią - lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Wszyscy wiemy, do czego stworzone są rowery enduro, ale nie uwierzycie, jak przyjemnie jest poruszać się na Mondrakerze również w bardziej zurbanizowanych terenach. Chcę przez to powiedzieć, że to naprawdę może być rower na co dzień. Gdybym miał wybrać jedną opcję, którą będę użytkował wszechstronnie – poważnie bym się zastanowił nad kupnem tego właśnie roweru. Może to zasługa ogólnej wygody, może dynamiki, a może po prostu sympatii, jaką do niego zapałałem. W każdym razie faktem jest, że jeździ tak dobrze jak wygląda i kropka.
Rama | Vantage 27.5″+ Stealth Evo M-Lite alloy FG |
Rozmiary | S / M / L / XL |
Amortyzator |
RockShox Yari 27.5″+ RC BOOST 15x110mm tapered 140mm (w testowanym egzemplarzu- Fox 34 27.5″+ Float 3Pos Lever FIT4 Performance 15x110mm tapered 140mm) |
Stery | FSA No57 ACB Bearings integrated tapered 1-1/8”->1/5” |
Mostek | Onoff Stoic FG 30mm |
Kierownica | Mondraker Vantage R+ custom design 1” 760mm |
Gripy | Onoff Diamond 1lock-on |
Sztyca | Onoff Notion 0-R 31.6mm 400mm |
Siodło | Mondraker Vantage R+ custom design |
Hamulec przedni | Shimano M-396 180mm |
Hamulec tylny | Shimano M-396 160mm |
Manetki | Shimano M-396 |
Obręcze | MDK-EP1 40 27.5″+ TLR wheelset |
Szprychy | CN stainless |
Piasta przednia | MDK Disc Pro 15X110mm |
Piasta tylna | MDK Disc Pro 12x157mm |
Opony | Maxxis Chronicle 27.5″x3.0 EXO |
Korby | Sram GX 1000 Boost 30T |
Suport | Sram GXP 73mm |
Łańcuch | Sram PC-1031 10s |
Przerzutka tylna | Sram GX Type2.1 Long cage 10s |
Manetki | Sram Trigger GX 10s |
Kaseta | Sram PG-1030 10s w/ E.13 42T EX Cog |
Waga (bez pedałów) | 13.6kg |
Czy dostępne są na rynku alternatywy z oponami 27.5/3.0? Tak, trochę się ich znajdzie . Czy za te pieniądze da się kupić enduro lżejsze i lepiej wyposażone? Obawiam się, że odpowiedź również jest twierdząca. Zawsze liczy się jednak całość, a tutaj Mondrakera pobić będzie trudno. Kluczem jest w tym przypadku niezwykle udana rama, która bazuje na idei doskonalonej od lat. To kręgosłup sukcesu i źródło niewyczerpanej frajdy, jaką daje obcowanie z tak przemyślanymi projektami. Vantage R+ to rower wyjątkowy również z innego powodu. Należy do grona maszyn niszowych, które na rodzimym podwórku zwracają powszechną uwagę i budzą nieskrywany zachwyt. Nie oszukujmy się - jazda na nim okraszona jest odrobiną lansu znanego posiadaczom fatbike’ów. Kto szczerze przyzna, że nie ma to dla niego żadnego znaczenia niech pierwszy rzuci kamieniem.
Miałem okazję zatrzymać się na 30-minutową pogawędkę w jednym ze znanych, warszawskich serwisów. Zaowocowało to ogólnym zachwytem i obowiązkowymi przejażdżkami, które każdy z chłopaków tam pracujących podsumowywał mniej więcej słowami: „Kurczę jak to fajnie lata!” (lub bardziej dosadnymi stwierdzeniami jakich nie mogę tutaj niestety przytoczyć).
Trochę przysłodziliśmy? Nie, to wszystko fakty. A gdzie więcej opisów technikaliów? Gdzie matematyczne wyliczenia masy i sztywności poszczególnych komponentów? Gdzie lista wad i narzekań? Przy wyżyłowanych zawodniczych maszynach wagi piórkowej może ma to sens. Dzisiaj mamy jednak do czynienia z rowerem, którego przeznaczeniem nie jest zwyciężanie w wyścigach XC. To kawał innowacyjnej ramy obleczony w dobre komponenty i dający przede wszystkim radość z jazdy w niemal każdym terenie. Ostatecznie to w tym całym naszym hobby rządzą właśnie emocje. Nie psujmy tego.
Idąc za słownikiem polsko-angielskim słowo Vantage definiowane jest jako przewaga, korzystna pozycja. Trafniej bym tego nie ujął i mówcie co chcecie, ale ja jestem kupiony. Pozostaje sprawić sobie tęgą świnkę skarbonkę i wrzucać do niej każdy wolny grosz z nadzieją, że kiedyś zasiądę na swojej własnej maszynie z logo Mondrakera na ramie. Alpy będą musiały jeszcze trochę zaczekać…