O kultowości pewnych marek, modeli rowerów można by napisać rozprawkę socjologiczną. Wiele z nich już nie istnieje - nie przeżyły bezpośredniej batalii z masówką z Azji, jaka zalała rynek wraz z rozpowszechnieniem się MTB. Ale są chlubne wyjątki potwierdzające regułę...
Michał Śmieszek
W czasach, gdy wielu z naszych czytelników dopiero było w planach a pozostali zdążyli dopiero co wdrapać się na dywan, na Wschodnim Wybrzeżu USA powstała jedna z pierwszych manufaktur produkujących niesamowite na owe czasy rowery MTB. W tamtych pięknych latach rządziła niepodzielnie stal Cr-Mo, liczyła się dokładność oraz wizja...Te trzy elementy oraz parę innych, równie istotnych posiadał Chris Chance - rasowy "frame builder", który w 1982 powołał do życia Fat City Cycles. Jedną z pierwszych ram był Fat Chance. Wkrótce zaczęły powstawać następne, ale status ikony MTB zyskał dopiero model Yo Eddy, który wyjechał z garażu w 1991. To stalowe dzieło sztuki jest obecnie białym krukiem wśród jednośladów, o które "zabijają" się kolekcjonerzy i miłośnicy retro-górali.
Niestety, Fat City Cycles i jej włodarz, mimo starań nie wytrzymali współzawodnictwa choćby z takimi firmami jak Specialized, które oferowały tańsze i co najmniej tak samo przyzwoicie skrojone jednoślady. Ostatecznie firma dokonała żywota w 1994 roku, a część pracowników, która pozostała w Somerville, założyła inną, bardzo znaną i cenioną markę - Independent Fabrication. Mijały lata, a stalówki Fat Chance zaczęły zyskiwać na cenie oraz na wspomnianej "kultowości" i nieosiągalności.
I tak, chwalić Boga, mamy początek roku 2015. Parę miesięcy wcześniej jaskółki doniosły, że Chris Chance został namówiony do wskrzeszenia kultowej marki i kultowych rowerów. Tyle oficjalna wersja. Nieoficjalna jest bardziej przyziemna, lecz o tym dżentelmeni nie rozmawiają. Projekt rezurekcji najlepiej sprzedającego się "Yo Eddy" szybko przerodził się w czyn i dlatego niedawno Nowy Yo Eddy pojawił się na platformie Kickstarter.
{youtube}QR5Iei2zuYU{/youtube}
Wcześniej jednak ogłoszono "przetarg" na materiał z którego będzie wydziergany Yo Eddy. Sam budowniczy nie był pewien, czy wygra stara-ale-jara stal Cr-Mo, czy też karbon - materiał przyszłości. Podobny dylemat dotyczył rozmiaru kół, 27.5 czy 29 cali, bowiem 26-stki wyszły za bardzo z mody. Ostatecznie Chris Chance podjął jedyną słuszną decyzję - rama będzie klasyczną stalówką, ale uzbrojoną w nowoczesne rozwiązania technologiczne takie jak np.: główka "ID44" lub "tapered", mocowanie hamulca PM, gniazda prowadzące przewód opuszczanej sztycy, sztywna oś 12x142.
Na tle konkurencji geometria przyszłego Fat Chance nie jest już tak rewolucyjna jak niemal trzydzieści lat wcześniej, ale za to jest sumą wieloletnich doświadczeń kultowego spawacza. I nie czepiajcie się, że w ostatnim czasie kontakt z rowerami miał raczej średni.
S | M | L | XL | |
---|---|---|---|---|
Seat Tube Length (Center to Center) | 330 mm | 406 mm | 445 mm | 483 mm |
Seat Tube Length (Center to Top) | 369 mm | 444 mm | 481 mm | 519 mm |
Head Tube Angle | 69° | 69° | 69° | 69° |
Seat Tube Angle | 72.5° | 72.5° | 72.5° | 72.5° |
Horizontal TT Length: | 569 mm | 595 mm | 615 mm | 635 mm |
Chainstay Length | 433 mm | 433 mm | 433 mm | 433 mm |
Drop | 52 mm | 52 mm | 52 mm | 52 mm |
Head Tube Length | 90 mm | 98 mm | 115 mm | 140 mm |
Reach | 456 mm | 460 mm | 469 mm | 478 mm |
Stack | 626 mm | 634 mm | 650 mm | 674 mm |
Standover | 727 mm | 798 mm | 827 mm | 858 mm |
Wheelbase | 1145 mm | 1151 mm | 1166 mm | 1183 mm |
Jak widać, nowy Fat Chance może pochwalić się kilkoma ciekawymi parametrami, zwłaszcza bardzo krótkim ogonem i wydłużoną górną rurą. Kąty 69°oraz 72.5° sugerują agresywną, ścieżkową jazdę. Niestety, odrodzony Yo Eddy będzie dostępny jedynie w 4 rozmiarach, przy czym najwyższy XL to zaledwie 19 cali. Na najmniejszej "S"-ce będą śmogli cigać się już juniorzy o wzroście nie przekraczającym 150cm. Jak przystało na markę z tradycjami i fantazją, nowy Yo Eddy będzie pomalowany na cztery swojskie kolory: Team Green – “Grello”, Team Purple – Lavender, Black lub Arrest Me Red.
Za to największe kontrowersje wzbudza nadal kalkulacja ceny za kultowy produkt, bowiem Chris Chance ustawił iście zaporową cenę 2500USD. To naprawdę dużo, szczególnie za ramę zbudowaną ze stali bez wtopionych weń "Diamentów Svarowskiego.
Yo Eddy 29 zapewne szybko stanie się kolejnym kolekcjonerskim hitem, choćby ze względu na swój rodowód ale też ograniczoną produkcję - pierwszy rzut - 150 sztuk. Warto przy tym dodać, iż 100 sztuk będzie limitowaną edycją z odręcznym podpis twórcy "I'm back", z okolicznościową "tabliczką znamionową" na główce ramy oraz wartością dodaną w postaci sztywnego widelca (non-suspension corrected). Więc być może taka wycena jest słuszna. Co wy sądzicie na ten temat.