DSCF0408

Przymierzając się do zakupu wyścigowej korby MTB większość użytkowników bierze pod uwagę mechanizmy topowych grup Shimano i Truvativ’a. Ceny Race Face’a skutecznie odstraszają, a mieszkańcowi kraju nad Wisłą nie pozostaje nic innego do wyboru. Przepraszam…nie pozostawało. Tak się złożyło, że do Polski dotarło Aerozine Titanium z oficjalnym dystrybutorem, firmą ExtremeBike z Radomia. Czy to coś zmieni?

 

Mateusz Nabiałczyk

Dzięki uprzejmości Pana Sebastiana możemy namacalnie sprawdzić, czy wielka dwójka ma czego się bać. Do mych rąk trafił hi-endowy model X12-SL A3 (44-32-22), bezpośredni konkurent XTR’a i Noir’a. Trzeba przyznać, że rywale są silni, największym problemem może okazać się ugruntowana pozycja pierwszego z nich. Czym zachęca Aerozine Titanium? Całość wykonana z wysokich stopów aluminium poddanych obróbce T6, pojawia się nawet tytan (śruby mocujące najmniejszą koronkę), ceramiczne łożyska w standardzie BSA, niska masa i multum kolorów do wyboru. Mało tego istnieje możliwość regulacji długości ramienia w zakresie 170-175mm, a wszystko za cenę 999 PLN! Dane katalogowe jak najbardziej przekonują, jednakże miejmy świadomość, że bardzo często po zakupie trafia nas nieodparte wrażenie, iż producent najwyraźniej miał do czynienia z innym, choć wyglądającym identycznie jak nasz, produktem. Sprawdźmy zatem, jak bardzo tym razem rozmyto się z prawdą.
 

Rozsuwamy sporawe pudełko, naszym oczom ukazuje się piękna, wcale filigranowa korba. Śliczna, prawdziwie czerwona anoda robi piorunujące wrażenie tym bardziej, że rzeczywiście jest czerwona, a nie jak to często bywa w przypadku innych manufaktur, wiśniowa. Po chwili zauroczenia dostrzegamy jeszcze miski i sporą ilość podkładek do regulacji szerokości rozstawu oraz długości korby. Odpalamy wagę, kompletny zestaw na tackę i już za chwilę okaże się, czy faktycznie jest lżej niż 780 gram XTR’a. O ile 734<780, to wygląda na to, że producent nie kłamał :-)

 

DSCF0388

 

Regulacja długości korby (ALS) jest patentem Stronglighta, co przyznam szczerze, tylko nieznacznie studzi moje obawy związane z brakiem sztywności owego połączenia. W ręce trafia pakiet. „O…kurcze, ale to się kręci”, łożyska pracują nieporównywalnie lżej niż np. w Shimano XT. Ciekawe, czy tak samo będzie po zamontowaniu w ramie. Po nacieszeniu oczu przychodzi czas na przeszczep. Standaryzacja BSA i samej zasady działania znacznie ułatwia czynność. Jedynie odmienny system mocowania lewego ramienia wymusza nieprzewidzianą korektę podkładkami, gdyż każdy milimetr ma znaczenie. Podwójne połączenie z osią na wielowypust i gwint wydaje się być nieco przekombinowane, choć daje nadzieje na sporą sztywność. Dokręcamy stopniowo, kontrolując napór na osłonkę łożysk, gdyż bardzo łatwo sprawić, że korba będzie kręciła się ze zbędnym oporem. W takiej sytuacji należy wsadzić cieńszą podkładkę po lewej stronie i problem z głowy. Kontrolny obrót mechanizmem utwierdza w przekonaniu o wyższości ceramików.

DSCF0395

 

40 km - Pierwsze, co daje sie odczuć, to zdumiewająca sztywność całego mechanizmu, przyznam szczerze, że użytkująć shimanowskiego H2 posądzałem swojego Felta o pewnie niedobory sztywności. Nagle okazuje się, że niesamowicie lekka korba diametralnie zmienia zdanie nt ramy.Siłowo deptając z siodła nie widać żadnego, podkreślam - żadnego wychylania się koronek względem wodzika przedniej przerzutki i nie ma to najmniejszego znaczenia, czy jest to blat, czy środkowa koronka. Po prostu nie wierzę własnym oczom, aż zDSCF0407aczynam wątpić w potencjał w swoich nóżek jak i ogólną masę 86kg. Pomimo wcześniejszych obaw system regulacji ramion ALS okazuje się być ok, pedałów raczej nie zgubię. Całość obraca się z wyczuwalną lekkością, co z pewnością jest wypadkową ceramicznych łożysk i niewiarygodnej sztywności. Korba współpracuje z nową kasetą Shimano XT i łańcuchem XTR - zmiana przełożeń jest jakby nieco wolniejsza, napęd nie pracuje całkowicie bezszelestnie, no ale przecież wszystko musi się jeszcze ułożyć. Zobaczymy, jak będzie za kilkaset kilometrów. Gdy już wybieram się w drogę powrotną, nagle na osi wyczuwam luz, okazuje się, że ramie lekko popuściło. Dokręcam i jadę dalej...miejmy nadzieję, że to przypadek.

 
 

210 km - Wypad na Jurę przebiega pod znakiem, a raczej dźwiękiem przeraźliwego trzeszczenia Aerozina, korba co jakiś czas się luzuje, zaczynam psioczyć, jak dałem się zwieść pięknemu wyglądowi. Gwałtowna zmiana przełożeń pod obciążeniem co prawda następuje z drobnym opóźnieniem, ale jest pewna i nie wymaga dodatkowego dociągania linki manetką. Z zębatek nawet nie zaczyna schodzić czarna powłoka, zahaczam raz ramieniem o kamień, co kończy się drobną, acz treściwą rysą do gołego aluminium. Szczerze mówiąc myślałem, że będzie gorzej. Po powrocie dzwonię do dystrybutora i informuję o muzykalności nowego przybytku. Po chwili cień podejrzenia pada na sposób montażu, który jak się później okazało uniemożliwił złapanie całym gwintem osi (ach ta podkładkowa rutyna). W efekcie korba wrzeszczała o pomoc, a ja zamiast jej pomóc, tylko się wściekałem. Podczas korekty okazuje się, że ani gwint, ani oś nie są nawet tknięte, co nieco obniża poirytowanie własną osobą.

DSCF0408

310 km - Cisza, jak makiem zasiał, wreszcie można skupić się na kręceniu, ramię nie łapie luzu, wygląda na to, że wreszcie wyszliśmy na prostą.

550 km - Korba najwyraźniej nie ma w planach się rozkręcać, co pozwala na bezstresowy przekaz pełnej mocy, podczas którego zębatki "nareszcie" zaczynają delikatnie pływać, bo już myślałem, że Aerozina nic nie wzruszy. A i tak nie jest to pewne, gdyż szczerze mówiąć bliższy podejrzeń jestem wobec ramy. Po prostu coś niesamowitego, jak można stworzyć korbę wyraźnie lżejszą, a zarazem sztywniejszą od  uznanej konkurencji. Zmiana biegów ostatecznie jest trochę gorsza, niż w przypadku Shimano. Co jest tego przyczyną? Myślę, że nieco odmienna budowa zębów, jak i sztywność aluminiowych koronek, które w zasadzie nie poddają się jakimkolwiek obciążeniom.  Sama zmiana przełożenia częstawo bywa brutalna, która akurat dla mnie, wiernego użytkownika SRAMa, na pewno nie jest wadą, a raczej faktem dodającym smaku. Anoda za wyjątkiem kontaktów z nieprzeciętnymi kamulcami pozostaje nienaruszona, natomiast powoli zaczynają schodzić białe nadruki zdobiące ramiona.

1000 km - Dwa maratony za nami, kolejne kilometry w niezwykle zróżnicowanych warunkach, bywało różnie, ważne, że i tym razem Aerozine wyszedł obronną ręką, ale od początku...Mechanizm działał jak należy, więc postanowiłem dać mu szansę wykazać się w  prawdziwym boju, gdzie nie ma miejsca na pomyłki i zgrzyty, a i samo traktowanie sprzętu nie należy do wzorcowych. Pojechaliśmy na wieluńską edycję BM. Pomyślałem - zwykły przejazd przez pola i lasy. Kto był, ten wie, jak było w praktyce. Ponad 60km w deszczu, 100% blota, słowem istna masakra może nie tyle dla ludzi, co sprzętu. Po ukończeniu trasy brak jakichkolwiek zastrzeżeń, wszystko działa, żadna część nawet nie protestowała. Następnego dnia zabrałem się za rozbieranie roweru na czynniki pierwsze. Straty w postaci nowiutkich spieków i piaszczyście chrupiących sterów nieco zasmuciły, ale nie o tym...po nasmarowaniu większości komponentów przyszedł czas na korbę. Ściągam łańcuch, kontrolny obrót i ku mojemu zaskoczeniu korba ledwie się kręci, a do tego wydaje jakieś dziwne dźwięki. Ojoj, nie jest dobrze. Szybki demontaż ramion i już wiadomo, że pierwsze przypuszczenia okazały się słuszne - pod zaślepki łożysk dostał się brud. Wykręcam miski, wypycham dekielki i moim oczom ukazuje się taki oto widok:

lozyska syf

 
Istny syf, na dodatek jeszcze zaschnięty. Prawe łożysko kręci sie wyraźnie gorzej, powierzchowne czyszczenie nie napawa optymizmem. W ruch idą preparaty penetrujące i papier toaletowy :-). Na koniec napycham po same brzegi gęstego smaru i całość składam do kupy. Jest lepiej, ale dalej źle, na dodatek dźwięki nie ustały. Czas podjąć nieco bardziej radykalne kroki, do akcji wkracza słuchawka prysznicowa, przy okazji okazuje się, że brud zalega również od strony wewętrznej. Po wszystkim znowu smar, tym razem zdecydowanie mniej, około 1/3 przestrzeni, jak zaleca sam producent. Ramiona wracają na miejsce, zrezygnowanym ruchem ręki wprawiam mechanizm w ruch i...magia! Korba uratowana, kręci się jak przed nieszczęsnym startem, jesteśmy uratowani. Muszę przyznać, że po podobnych doświadczeniach z Shimano mimo wszystko byłem niemile zaskoczony, choć w takich warunkach chyba każdy pakiet by przepuścił. Warto podkreślić, że problematyczne zaślepki nie są tak kruche, jak w przypadku konkurencji, co nieco uspokaja podczas ich usuwania (najlepiej na oś nałożyć jakąś szmatę i  wypchnąć je od drugiej strony). Aerozine odzyskał honor, a ja mogę szykować się na kolejną edycję. Tym razem jest niemal sterylnie, kilka kałuż przeciętych na pełnej prędkości, troche piachu. Oczywiście muszę się upewnić, czy tym razem wszystko ok, na szczęście tak też jest. Po tysiącu km przychodzi czas na dogłębniejszą analizę. Koronki na zębach zaczynają tracić czarny kolor, ramiona w wyniku delikatnego ocierania bokami butów dalej tracą białe nadruki. Anoda nienaruszona, oczywiście poza miejscami, w których musiała ostro walczyć z grubszą artylerią typu wystające kamienie.
 
aerozine ps2
 
1500 km - Korba po prostu działa, łożyska kręcą się wyśmienicie, stan zębatek oceńcie sami, trwałość czarnej powłoki najlepiej obrazuje stopień zużycia. W tym sezonie to na tyle, jeśli chodzi o zmagania outdoorowe,  przy najbliższej aktualizacji zamieszczę filmik obrazujący, jak kręci się korba pomimo opisywanego wczesniej błotnego incydentu.
 
aerozine ps